O pracowitości i pomysłowości polskich naukowców w przeddzień Dnia Nauki Polskiej mówi dr hab. Jan Cieciuch, prof. ucz., dyrektor Instytutu Psychologii UKSW.
– Należy Pan do elitarnego grona naukowców, których prace są najczęściej cytowane przez innych autorów. W Google Scholar jest Pan najczęściej cytowanym naukowcem z UKSW, a według zestawienia przygotowanego w 2020 r. przez badaczy z Uniwersytetu Stanforda we współpracy z Wydawnictwem Elsevier należy Pan do 2 proc. najczęściej cytowanych naukowców na świecie. Co dla Pana oznacza bycie naukowcem?
– Bycie naukowcem to jednocześnie pewna postawa wobec świata i zawód. Postawa polega na ciekawości, stawianiu pytań i dociekaniu, jak się rzeczy mają. A zawód – cóż – uważam go za najlepszy zawód świata.
Dlaczego?
– Ano dlatego, że moje obowiązki zawodowe jako naukowca polegają na tym, żebym dowiedział się tego, co mnie fascynuje, a następnie żebym przedstawił efektów swoich dociekań koleżankom i kolegom ze światowej rzeczpospolitej umysłów. Bo to oni mnie rozliczają – w procesie recenzowania prac naukowych – z jakości moich odpowiedzi na fascynujące mnie pytania. Czyż można wyobrazić siebie lepsze zajęcie?
– Pewnie nie. A co dziś, Pana zdaniem, składa się na etos naukowca?
– Niektóre szacunki mówią, że 80 proc. naukowców z całej historii świata żyje właśnie teraz. Zatem skoro obecnie naukowców jest tak dużo, to nic dziwnego, że jest to grupa bardzo, bardzo zróżnicowana. Są naukowcy-twórcy, proponujący nowe modele i naukowcy-rzemieślnicy, doprecyzowujący ich szczegóły; są naukowcy-wizjonerzy, wyznaczający nowe horyzonty i naukowcy-kontynuatorzy, idący krok po kroku w kierunku owych horyzontów; są wreszcie naukowcy-biznesmeni, skupieni na naukowych modelach użytecznych z praktycznego punktu widzenia i naukowcy-sportowcy, skupieni na tym, aby jako pierwsi odkryć coś dotąd nieznanego albo wyjaśnić to, co dotąd niezrozumiałe. W różnych środowiskach pewnie różnie rozkładane są akcenty, co zresztą sprawia, że – może wbrew stereotypom – naukowcy to bardzo różne i czasem barwne osobowości.
— Ale jest chyba coś, co ich wszystkich łączy?
— Jest chyba jedna wartość, z którą się zgadzają wszyscy, i której sprzeniewierzenie się jest w zasadzie opuszczeniem tej niezwykle zróżnicowanej naukowej rzeczpospolitej umysłów. Wartością tą jest – tylko i aż – rzetelność. Swoje badania, naukowiec – aby być naukowcem – musi prowadzić rzetelnie. Z tego wynika wiele, na pierwszy rzut oka nieoczywistych, konsekwencji, jak np. podejrzliwość i niepewność wobec własnego wyniku, bo rzetelność każe dostrzec wiele słabych punktów we własnym rozumowaniu czy badaniu. Ciągłe bycie w drodze do odkrycia jak się rzeczy mają, ale świadomość, że ta droga nie ma końca, co kolei oznacza, czy nawet wymusza – pokorę. Można by powiedzieć, że rzetelna nauka jest ze swej istoty apofatyczna jak teologia Pseudo-Dionizego Areopagity, z czym zapewne zgodziłby się Popper, kodyfikator falsyfikacjonizmu jako istoty podejścia empirycznego. Rzetelność oznacza, że rzadkie przypadki pewności naukowiec może mieć wtedy, kiedy wyrzuca jakiś model do kosza, jako sfalsyfikowany, ale nigdy wtedy, gdy uzyskuje jego potwierdzenie. To zresztą jest kolejny element fascynujący w nauce, choć, owszem, osobowościowo wymagający.
– A jak Pan ocenia stan nauki polskiej?
– Trudno mówić o stanie nauki polskiej jako całości, bo nauka polska jest niezwykle zróżnicowana. I nie jest to tylko zróżnicowanie między dziedzinami czy obszarami nauki, jak np. między naukami ścisłymi a humanistycznymi, ale też wewnątrz nauk, zwłaszcza humanistycznych i społecznych. Reprezentuję psychologię, jedną z nauk społecznych, która w ostatnich latach dokonała ogromnego skoku jakościowego. Jeszcze na początku XXI publikacje w psychologii były głównie lokalne, czyli – nazywając rzeczy po imieniu – takie, których prawie nikt nie czytał. Do rzadkości należały publikacje na forum międzynarodowym. Dzisiaj jest zupełnie odwrotnie. Brak publikacji na forum międzynarodowym jest w psychologii coraz rzadszy, co zresztą coraz bardziej odróżnia psychologię od innych nauk społecznych. Co więcej, w psychologii precyzyjnie definiujemy „forum międzynarodowe” – nie są to ani „publikacje po angielsku”, ani „publikacje wydane za granicą”, bo nie uważamy, żeby „angielszczyzna” czy „zagranica” same w sobie podnosiły jakość. Forum międzynarodowe to najważniejsze czasopisma światowe z danego obszaru. Kilkanaście lat temu takie publikacje wydawały się czymś zupełnie niemożliwym, a dzisiaj polskie nazwiska pojawiają się tam regularnie. Przywołuję ten przykład jednej dyscypliny, aby pokazać potencjał, jaki drzemie w polskich naukowcach, a który – umiejętnie pobudzony – przynosi doskonałe rezultaty.
– Jak zatem wypadamy na tle innych krajów? Ma Pan doświadczenia choćby z Uniwersytetu w Zurychu.
– Porównanie z innymi krajami, jak każde porównanie, wymaga jakiegoś układu odniesienia. Takim standardowym układem są różnego rodzaju rankingi, no i tu wypadamy marnie. Najlepsze polskie uczelnie sytuują się w którejś setce najbardziej popularnych rankingów. Ale rankingi zbierają w sobie tak wiele różnych danych, że w efekcie produkują informacje, które niewiele znaczą.
Natomiast porównując naukę polską z zagraniczną z mojej nierankingowej perspektywy, sformułowałbym tezę, że w polskiej nauce w pierwszych dekadach XXI wieku wydarzyło się coś podobnego do tego, co wydarzyło się w polskiej gospodarce w ostatnich dekadach XX w. Wówczas, w okresie kryzysu gospodarczego – nastąpiła eksplozja polskiej przedsiębiorczości. Jak grzyby po deszczu wyrastały różne inicjatywy, od przysłowiowych łóżek szczękowych, na których odradzał się handel w świecie powszechnego braku, po wielkie przedsięwzięcia biznesowe. Krąży wiele anegdotycznych opowieści we wspomnieniach, publicystyce czy filmach o naszym narodowym „Polak potrafi”, jak z niczego wyrastały podmioty, które stawały się partnerami różnych światowych potęg. Możliwe to było dzięki z jednej strony pracowitości, a z drugiej strony polskiej przedsiębiorczości, przebojowości i odwadze.
I ten polski duch jest również widoczny w polskiej nauce. Pracowitość i pomysłowość polskich naukowców, którzy – jak to pokazałem na przykładzie psychologii – wkraczają w ostatnich dekadach na światowe forum naukowe są ogromne. Czasem można mieć wrażenie, że polscy naukowcy są trochę jak z Einsteinowskiego aforyzmu – nie wiedzą, że czegoś się nie da zrobić i… właśnie to robią.
– Jak na pracę naukowców polskich wpłynęły ostatnie reformy szkolnictwa wyższego?
– Niestety fatalnie. Sytuacja w polskiej nauce jest taka, że odkąd pamiętam, zawsze jest reforma. Co gorsza, w zależności od politycznego układu sił i wpływów, owa reforma jest od zawsze poprawiana. Efekt nietrudno przewidzieć – wszyscy są niezadowoleni. Zarówno ci, co ją zaczynali, jak i ci, co ją modyfikowali lub modyfikowali modyfikacje itd. Ale patrząc na całą rzecz nieco z dystansu, warto zauważyć, że chyba stoimy przed koniecznością przemyślenia, jak w ogóle system naukowy ma wyglądać w XXI w. Czym powinien być Uniwersytet w XXI w., czym jest nauka, jak ją finansować, jak powinno wyglądać szkolnictwo wyższe i edukacja w ogóle. Żyjemy w systemie wywiedzionym z tradycji i okrzepłym w XX w., a ten – chyba jak cały świat, który znamy – powoli się kończy. Potrzebne są dystans, rzetelny namysł, ale też odwaga myślenia, no i dyskusja. Niestety tego brakuje, bo bieżące regulacje ciągle się zmienią i jesteśmy tak zajęci dyskusją nad szczegółami kolejnych reform, że nie stawiamy fundamentalnych pytań o Uniwersytet przyszłości, która przecież zaczyna się dziś.
– A jak w dobie wszechobecnej komercjalizacji zachować etos naukowca, jak łączyć gospodarkę i biznes z nauką bez szkody dla tej ostatniej?
– Tym razem muszę zacząć od niezgody z ukrytym założeniem pytania. Uważam bowiem, że przeciwstawianie „komercjalizacji badań” i „etosu naukowca” często bywa niebezpiecznym nieporozumieniem. Widzi Pani, naukowiec jest jak dziecko, które pyta „a co to?”, „a czemu?”. Społeczeństwo pozwala mu te pytania zadawać do końca życia i mu za to płaci. Ale przecież naukowiec dzieckiem nie jest i musi rozumieć, że choć za ten luksus pozostania dzieckiem do końca życia nikt od niego niczego nie chce, to sam sobie powinien postawić wymagania. Jakie? Ano jakąś formę odpłacenia się społeczeństwu za zgodę na tę dożywotnią radość dzieciństwa. Nawiasem mówiąc – niedawno opublikowałem na ten temat artykuł w „Przeglądzie Psychologicznym”.
Rozmawiała Katarzyna Dominiak
dr hab. Jan Cieciuch, prof. ucz. – dyrektor Instytutu Psychologii UKSW, członek Rady Uczelni UKSW, członek Komitetu Psychologii Polskiej Akademii Nauk. Zajmuje się szeroko rozumianą psychologią osobowości i rozwoju; współautor wielu modeli teoretycznych i metod pomiaru z tego zakresu; autor lub współautor około 180 prac naukowych, z czego większość ukazała się na forum międzynarodowym, w tym głównie w czasopismach z Impact Factor. Kierownik lub opiekun naukowy wielu projektów finansowanych przez Narodowe Centrum Nauki i inne instytucje. Według Google Scholar – najczęściej cytowany naukowiec z UKSW i jeden z najczęściej cytowanych polskich psychologów.