Przejdź do treści

Symbol odwagi niezłomnej. 80. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego

– Powstanie Warszawskie wpisuje się w tradycję powstań narodowych, podczas których chwytano za broń niezależnie od szans na powodzenie, traktując walkę w słusznej sprawie jako swego rodzaju imperatyw moralny – mówi historyk prof. dr hab. Janusz Odziemkowski.

Skąd bierze się fenomen niesłabnącej pamięci o bohaterach Powstania Warszawskiego?

To było ostatnie wielkie, tragiczne powstanie, które stało się symbolem walki o wolną Polskę. W Warszawie niemal każda rodzina straciła w Powstaniu Warszawskim kogoś bliskiego. Jego pamięć jest wciąż żywa także dlatego, że ciągle jeszcze można spotkać jego ostatnich żyjących uczestników. W czasach komunizmu, gdy nie wolno było składać kwiatów na grobach poległych w 1918 czy 1920 r., demonstracją patriotyzmu stało się odwiedzanie kwater powstańczych. W latach 70. i 80. pamiętaliśmy o sierpniu 1944 r., bo bohaterowie tamtych dni żyli wśród nas.

Czy pamięć o niezłomnych powstańcach pomogła Polakom przetrwać czasy komunizmu, jak twierdzi tegoroczny maturzysta, z którym rozmawiałam o spuściźnie Powstania Warszawskiego?

Oczywiście, w sytuacji utraconej znów wolności, w przetrwaniu miała swój udział zarówno pamięć Bitwy Warszawskiej jak też Powstania Warszawskiego. Lekcji konspiracji udzielali zarówno działaczom Komitetu Obrony Robotników (KOR) jak Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO), żołnierze Szarych Szeregów i Armii Krajowej. Oni uczyli nas jak postępować w razie rewizji, jakich zachowań wystrzegać się podczas śledztwa. Te spotkania pomogły zorganizować się ruchowi niepodległościowemu, bo miał właściwe wzorce, zaś ruch „Solidarności” wyrósł  z zakorzenionego od pokoleń, pragnienia swobód. Oczywiście ryzyka, jakie podejmowaliśmy nie da się porównać z ryzykiem, jakie podejmowali powstańcy warszawscy.

Od dziesiątków lat toczy się debata na temat celowości wybuchu Powstania. Czy takie rozważania mają dziś nadal sens?

Było to wydarzenie zbyt tragiczne, by zaprzestać analizowania tego co się wydarzyło. Podczas 63 dni walki zginęło od 16 000 do 18 000 żołnierzy Armii Krajowej i od 150 000 do 180 000 cywilów. Po kapitulacji Niemcy doszczętnie zniszczyli Warszawę wraz z bezcennymi skarbami naszej historii i kultury.  Dlatego pojawiają się pytania o sens podejmowania walki w sierpniu 1944 r. W dziewiętnastym wieku etos walki zbrojnej pomógł nam przetrwać, chronił przed germanizacją i rusyfikacją, stale przypominając o utraconej wolności i rachunku krzywd doznanych z rąk zaborców. Polacy nigdy nie składali broni, po jednym zrywie następował kolejny, aż wreszcie w listopadzie 1918 r. odzyskaliśmy upragnioną niepodległość, której natychmiast  trzeba było bronić z orężem w ręku. Nie zrozumiemy Powstania Warszawskiego, jeśli nie spojrzymy na nie z perspektywy ostatnich dwustu pięćdziesięciu lat naszych dziejów. Począwszy od Konfederacji Barskiej, która miała na względzie nie swobody szlacheckie, ale zachowanie wolności narodu i niezależności państwa wobec ekspansji państw ościennych. Dalej, przez Insurekcję Kościuszkowską, walkę u boku Napoleona, Powstanie Listopadowe i Styczniowe, udział w niemal wszystkich ruchach wyzwoleńczych dziewiętnastowiecznej Europy, podejmowanych za wolność naszą i waszą, ale przecież z myślą o wolnej Polsce, wiodła droga do odzyskania naszej niepodległości.

Grupa powstańców z kompanii „Koszta” w pierwszej dekadzie sierpnia 1944 r. Zdj. Eugeniusz Lokajski „Brok”

Uczyliśmy się pielęgnować i cenić pamięć tej zroszonej krwią drogi walki, zwłaszcza, że w sierpniu 1920 r. nie pomoc obcych armii, nie układy polityczne, ale ofiarność i męstwo polskich żołnierzy, ochotników ocaliły kraj od zagłady. W momencie wybuchu Powstania Warszawskiego Polacy mieli za sobą sto kilkadziesiąt lat tradycji powstań i walki zbrojnej, która kształtowała nasz naród i towarzyszyła każdemu pokoleniu.

Tegoroczni maturzyści, z którymi rozmawiałam mówili, że trzeba pielęgnować pamięć o Powstaniu Warszawskim, bo to symbol odwagi i niezłomności w walce o wolność.

Powstanie Warszawskie wpisuje się w tradycję powstań narodowych, podczas których chwytano za broń niezależnie od szans na powodzenie, traktując walkę w słusznej sprawie jako swego rodzaju imperatyw moralny. Jerzy Żuławski znany literat, twórca polskiej powieści fantastycznej, który w wieku ponad 40 lat porzucił dostatnie życia i wraz z legionami wyruszył na front w 1914 r., tak tłumaczył w wierszu swoim synom motywy tej decyzji: „Synkowie moi, poszedłem w bój/jako wasz dziadek, a ojciec mój/jak ojca ojciec i ojca dziad/co z legionami przemierzył świat/szukając drogi przez krew i blizny/do naszej wolnej Ojczyzny.” W jednej zwrotce wiersza zawarł imperatyw walki zbrojnej wyzwalający ofiarność, bezinteresowność i męstwo. Powstanie Warszawskie można bez wątpienia uznać za symbol tych postaw.

„Warszawa nie mogła się nie bić”, mówił oficer sztabowy Kazimierz „Iranek” Osmecki, szef oddziału II Komendy Głównej AK, według zaś słów łączniczki Wandy Figiel, Powstanie Warszawskie „to był zryw pochodzący z serca, nie z przymusu”…

Bez tradycji powstańczej, odruchy buntu nie przybrałyby takich rozmiarów. Być może nie powstałoby też pod okupacją niemiecką i sowiecką polskie Państwo Podziemne, prawdziwy fenomen II wojny światowej, nawiązujący do polskiego państwa podziemnego zorganizowanego po raz pierwszy w dobie powstania styczniowego.

W Warszawie kumulowały się tradycje miasta, które było potężnym zapleczem ruchów niepodległościowych w XIX wieku, tradycje powstań narodowych, lata pracy konspiracyjnej nad przygotowaniem zrywu zbrojnego, które w stolicy objęły kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy AK i innych organizacji. Po pięciu latach okrutnej okupacji niemieckiej, pełnej terroru i zbrodni, zapanowało trudne do opanowania połączenie oczekiwań, napięcia, nienawiści do okupanta, a także głębokiego przekonania, że walka zbrojna jest konieczna aby Polska mogła odzyskać niepodległość. Dlatego wielu świadków i uczestników wydarzeń sprzed osiemdziesięciu lat twierdziło, że gdyby nie padł rozkaz przystąpienia do walki, powstanie wybuchłoby samoistnie. Dla wychowanego w dwudziestoleciu międzywojennym pokolenia „Kolumbów”, służba Polsce, łącznie z poświęceniem życia za ojczyznę, była czymś naturalnym, oczywistym. Rzeczą znamienną był powszechny udział młodzieży w powstaniu. Do służby, obok żołnierzy przygotowanych i wyszkolonych do walki, stanęła młodzież wszystkich klas i grup społecznych, kilkunastoletni chłopcy i dziewczęta.

Grupa sanitariuszek z kampanii „Koszta”w pierwszej dekadzie sierpnia 1944 r. Zdj. Eugeniusz Lokajski „Brok”

Ofiarnie pełnili funkcje łączników, roznosili na barykady amunicję i posiłki, niejednokrotnie brali też udział w walce. Najmłodszym powstańcem był dwunastoletni Witold Modelski, który walczył w kilku oddziałach powstańczych, za odwagę odznaczony został Krzyżem Walecznych i poległ na Czerniakowie 20 września. Szeroko znana była w Warszawie Harcerska Poczta Polowa, działająca od 4 sierpnia do upadku powstania. W trudnych dniach powstańczej walki jakże przydatne okazały się wpajane młodzieży przez przedwojenne harcerstwo zasady – koleżeństwa, ofiarności, służby Bogu, ojczyźnie i bliźnim oraz przez program wychowawczy konspiracyjnych Szarych Szeregów zawarty w haśle „Dziś-jutro-pojutrze”. Dziś – przygotowanie do powstania, jutro-walka zbrojna z okupantem, pojutrze – służba wolnej Polsce.      

Czy bohaterowie sprzed osiemdziesięciu lat mogą być wzorami dla dzisiejszej młodzieży? Czy dzisiejsi młodzi ludzie mogą się utożsamiać z ich wyborami?

Młodzież zawsze reaguje zdecydowanie w obliczu zła i niesprawiedliwości. Zdolna do poświęceń, daje się porwać temu, co uważa za uczciwe, szlachetne i wzniosłe, nie bacząc na cenę jaką przychodzi za to zapłacić. Być może dzieje się tak dlatego, że każdemu człowiekowi bliskie są wartości uniwersalne: poświęcenie dla bliskich, przyjaciół, walka przeciw złu, uciemiężeniu i zbrodniczemu systemowi. Walka dobra ze złem. Walka Dawida z Goliatem. Powstanie Warszawskie to jedyny przypadek w najnowszej historii, kiedy całe miasto zerwało się do walki przeciw najeźdźcy i trwało w tej walce osamotnione, nienawistnie obserwowane przez sowiecką Rosję i pozbawione szerszego wsparcia ze strony aliantów zachodnich.

Największe Powstanie Warszawskie w okupowanej Europie jest poza granicami Polski właściwie nieznane.

Dlatego tak ważne jest dziś umiejętne pokazywanie naszej historii poza granicami kraju. W jaki sposób można to robić? Poprzez filmy i popularne seriale. Stworzone nie dla wąskiej grupy intelektualistów, filmowych koneserów, ale dla masowej widowni. Mistrzami w pokazywaniu własnej historii są Amerykanie, przywołam tylko jeden przykład: serial  „Północ Południe”, który zyskał popularność na całym świecie dzięki zajmującej akcji i świetnie zarysowanym sylwetkom bohaterów.

Powstaniec na stanowisku obserwacyjnym. Zdj. Eugeniusz Lokajski „Brok”

A przecież i nasze dzieje obfitują w wydarzenia stanowiące praktycznie gotowy materiał na scenariusze znakomitych filmów z wielowymiarowymi, barwnymi postaciami bohaterów. Trzeba tylko po nie sięgnąć, pokazać w sposób na tyle interesujący, także dla widza innej narodowości, aby chciał taki film obejrzeć. I koniecznie zawrzeć w filmie przekaz dający nadzieję. A my lubujemy się w zakończeniach mglistych, postaciach nadmiernie pokomplikowanych, mało wyrazistych. Mamy powody, by, wbrew rozmaitym „poprawiaczom” i „odbrązowiaczom” historii, szczycić się naszą przeszłością. Fakt, że po stu dwudziestu trzech latach niewoli Polska odrodziła się, mimo ogromnych wysiłków trzech europejskich potęg, aby do tego nie dopuścić, że oparliśmy się rusyfikacji i germanizacji, że Polacy przetrwali 45 lat systemu komunistycznego i znaleźli w sobie siłę, by go odrzucić, jest świadectwem zwycięstwa dobra nad złem. To powinno być dla nas źródłem nadziei, optymizmu, a nie malkontenctwa i narzekania

Dziadkowie, ich dzieci i wnuki gromadzący się 1 sierpnia przy kwaterach powstańczych na warszawskim cmentarzu Powązkowskim, trzy pokolenia śpiewające co roku „Niezakazane piosenki” na placu Piłsudskiego, to chyba dowód na to, że Powstanie Warszawskie jest dla nas historią naprawdę ważną i wciąż żywą?

Tak, bo przemawia do nas mnóstwem przykładów męstwa na polu walki, pomocy cierpiącym, ogromnej determinacji. Ileż ich odnajdujemy w szeregach harcerskich batalionów „Zośka”, „Parasol”, „Gustaw”, „Wigry” i innych oddziałów powstańczej Warszawy. Po zakończeniu wojny wielu bohaterów powstania było represjonowanych przez władze komunistyczne, niektórzy zostali zamordowani, tysiące cierpiały poniewierkę. Ale niektórzy z nich doczekali wolnej Polski, należnego uznania ze strony Ojczyzny. Dlatego pamięć o Powstaniu Warszawskim niesie nam także nadzieję, pewność, że ostatecznie triumfują prawda i dobro.

Rozmawiała Joanna Herman

Wszystkie zdjęcia wykorzystane w publikacji są autorstwa Eugeniusza Lokajskiego ps. „Brok” i pochodzą ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego.

Prof. dr hab. Janusz Odziemkowski, historyk, wykładowca akademicki w katedrze historii wojskowości oraz w katedrze historii XIX i XX wieku na Wydziale Nauk Historycznych UKSW. W latach 1978-1989 był działaczem opozycji demokratycznej. Pracował w Ośrodku Dokumentacji i Studiów Społecznych, Instytucie Historii Kultury Materialnej Polskiej Akademii Nauk, Akademii Obrony Narodowej i Wojskowym Biurze Historycznym. Zajmuje się badaniem historii powszechnej oraz historii Polski XIX i XX wieku, a także historią wojskowości i konfliktów zbrojnych. Autor ok. 50 książek i wielu artykułów poświęconych historii Polski, historii wojskowości, historii Kościoła, a także duszpasterstwu wojskowemu.

31 lipca 2024