– Zaduma Kościoła, modlitwa wypominkowa, odpusty, nawiedzenie cmentarzy, spotkanie się z bliskimi i często z samym sobą oraz szukanie odpowiedzi na pytanie jak pięknie żyć i pięknie umierać – to istota uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego – mówi ks. prof. dr hab. Witold Kawecki.
Wszystkich Świętych, Dzień Zaduszny to tak naprawdę dwa oddzielne święta, oddzielne dni z innymi „nastrojami” i emocjami, choć powszechnie zlewa nam się to w jedno określenie „Święto Zmarłych”.
To prawda, ta separacja pomiędzy Dniem Wszystkich Świętych a Dniem Zadusznym trochę nam na przestrzeni czasu zanikła i zlała się w jedno. Co nie jest żadnym błędem, bo tak naprawdę świętując najpierw 1 listopada Wszystkich Świętych – wszystkich zbawionych, tych którzy kiedykolwiek żyli i odeszli do Pana, którzy odnaleźli swoje miejsce przed Bogiem, świętujemy pamięć tych, którzy zostali wyniesieni na ołtarze. Podziwiamy ich jako przykłady wzorowego życia chrześcijańskiego. W tym dniu wspominamy także wszystkich tych bezimiennych, których Kościół nie wymienia z imienia w liturgii, a którzy są święci. A jednocześnie poprzez to, ze każdy z nas ma imię i świętego patrona (jeśli nie pierwszego imienia, to drugiego czy trzeciego) to święto Wszystkich Świętych każe nam myśleć o sobie i swoim życiu. Jest to bardziej medytacja nad życiem i śmiercią. Choć konotacje tego dnia są listopadowe, zaduszkowe, nostalgiczne to jednak przede wszystkim powinniśmy w tym pierwszym dniu myśleć o tym, że jesteśmy zbawieni. Cieszyć się radością zbawienia, tym, że Chrystus nas odkupił i że my, przeżywamy to, każdy na swój sposób, w łączności z tymi, którzy już odeszli.
Od kiedy Kościół Katolicki czci oficjalnie świętych?
Możemy powiedzieć, że kult świętych był w Kościele obecny od zawsze. Katakumby są tego najlepszym dowodem. Pierwsze lata (nawet nie wieki) chrześcijaństwa, to była wielka Pieta, wielka pobożność, wielki szacunek i upamiętnianie tych, którzy zostali zamordowani w czasach antycznych za wiarę w Chrystusa. Natomiast w Kościele Katolickim dzień Wszystkich Świętych obchodzony jest zasadniczo od IX wieku. Dzień 1 listopada wyznaczył papież Grzegorz VII w 837 roku. Z tym dniem związano więc formalne świętowanie. Kościół wspomina nie tylko oficjalnie uznanych świętych, ale także wszystkich wiernych, którzy zmarli. I stąd ten związek z Dniem Zadusznym następnego dnia. Wspominamy zmarłych, których życie było nacechowane świętością i Kościół widzi w nich swych orędowników u Boga i wyznaje świętych obcowanie. Przez ich pośrednictwo zwracamy się do Pana Boga. Bo nie możemy zapominać, że nie modlimy się do świętych, ale przez ich pośrednictwo modlimy się do Boga.
Dzień Zaduszny czasem przesłania niejako poprzedzający go dzień radości ze „świętych obcowania”.
W mentalności, obyczajowości i tradycji Dzień Zaduszny, czyli dzień pamięci o naszych zmarłych i modlitw za nich przesłania nawet dzień Wszystkich Świętych. Wynika to po części z tego, że 1 listopada jest dniem wolnym od pracy i wtedy, w większości udajemy się na cmentarze i odprawiamy nabożeństwa. 2 listopada już jest dniem roboczym i zwykle nie mamy czasu na tłumne odwiedzanie cmentarzy. Dlatego też, niejako pamięć o naszych bliskich zmarłych przesłania dzień Wszystkich Świętych.
A jest to trochę jednak inny wymiar tego samego świętowania – w pierwszym dniu wspominamy wszystkich świętych i błogosławionych, do których chcemy się zaliczać a w drugim to liturgiczna modlitwa poświęcona zmarłym, którzy jej potrzebują. Modlitwami wspomagamy wszystkich cierpiących w czyśćcu, którzy potrzebują oczyszczania zanim staną przed Panem Bogiem. A zmarli za nas wstawiają się u Boga i to jest „świętych obcowanie”. Często intuicyjnie czujemy, że bliski zmarły jest z nami, pomaga i prowadzi nas przez życie.
Czyli Dzień Zaduszny powinien być dniem łączności ze zmarłymi i refleksji nad przemijaniem?
Te listopadowe dni to czas kiedy na chwilę zatrzymujemy się, aby pomyśleć o innej rzeczywistości. Stanięcie nad grobem, wspominanie zmarłego, często w obecności innych członków rodziny, przenosi nas w inny wymiar. Przy tym grobie spotykamy się, jednoczymy, rozmawiamy innym językiem niż zazwyczaj, zostawiając kłótnie i spory na inny czas. Często idzie za tym refleksja jak żyję, dokąd moje życie zmierza, jaki jest jego sens? Te przemyślenia, korespondujące z nastrojem i nostalgią jesiennej przyrody, cmentarzy często prowadzą do głębokiej refleksji modlitewnej. Dlatego powtarzam, że to wspominanie zmarłych, te święta są bardziej potrzebne nam żyjącym aniżeli zmarłym, aby zatrzymać się i zastanowić nad sensem i celem życia.
Od kiedy Kościół modli się za zmarłych?
Genezę Dnia Zadusznego, dnia modlitw za zmarłych w skali Kościoła można datować na rok 609 kiedy to cesarz wschodniorzymski Fokas podarował Panteon papieżowi Bonifacemu IV, a ten adaptował wnętrze budowli na kościół pw. Santa Maria ad Martyres (Świętej Marii Panny od Męczenników). W tej słynnej świątyni znajdującej się w sercu Rzymu, która wcześniej była świątynią pogańską, zgromadzono tysiące szczątków męczenników chrześcijańskich, które do tej pory rozsiane były po całym mieście. Zostały one pochowane w podziemiach świątyni, w wielkim, masowym grobie. I od tego momentu zaczyna się takie praktyczne przeżywanie w Kościele tego co nazywamy Dniem Zadusznym, czyli pamięci i modlitwy o zmarłych.
Faktycznie Dzień Zaduszny zapoczątkował w chrześcijaństwie św. Odilon, opat benedyktynów w Cluny we Francji, który w 998 roku zarządził modlitwy za dusze zmarłych, wyznaczając na to pierwszy dzień po Wszystkich Świętych, czyli 2 listopada.
Czy w Polsce zwyczaj modlitwy za zmarłych przyjął się od razu, wraz z przyjęciem chrześcijaństwa?
Słowianie, tak jak wiele innych ludów pogańskich nawet tych najbardziej prymitywnych, odnosili się w swych obrzędach do rzeczywistości śmierci. Dla ludzi wszystkich kultur tematy te były zawsze obecne. Stąd wiele tradycji i guseł z tym związanych. Genezą „dziadów” (także tych mickiewiczowskich) były uroczystości Słowian kultywowane na terytorium naszego kraju na pewno do X wieku. Poganie odprawiali gusła, aby przywołać dusze zmarłych i zaspokoić ich potrzeby. Wierzono, że dusze zmarłych chodzą po świecie i mogą człowiekowi szkodzić, dlatego trzeba było je udobruchać.
W wiekach powstawania naszej państwowości te pogańskie zwyczaje próbowano chrystianizować. Oczyszczano tę sferę ze strachu i lęku przed śmiercią i zmarłymi. Było to niejako „cywilizowanie” tych tradycji. Wraz z rozprzestrzenianiem się na naszych ziemiach chrześcijaństwa, zmieniało się podejście do zmarłych i obcowania z nimi. Zaprzestawano traktowania ich jak mściwych demonów. Nauczano, że wszyscy jesteśmy zbawieni, jesteśmy ze sobą w duchowym kontakcie, możemy się za zmarłych modlić a oni wstawiają się u Boga z nami. Walczono z pogańskim przekonaniem, że zmarli mogą żyjącym szkodzić i ich prześladować. Z punktu widzenia teologicznego takie przeświadczenie jest niedopuszczalne. Zmarli mogą nas wspomagać, ale na pewno Bóg nie dopuszcza do tego aby nas niszczyli, prześladowali czy dręczyli.
A jak my możemy pomóc naszym zmarłym?
Nie ma nic piękniejszego nic modlitwa eucharystyczna, więc zamawianie intencji mszalnych jest bardzo ważne. W tych dniach mamy wiele innych możliwości modlitewnych. Tzw. wypominki, kiedy podczas specjalnych nabożeństw odprawianych przez pierwsze dni listopada, cały miesiąc (czasem cały rok) wyczytujemy imiona i nazwiska zmarłych, które zostały wypisane na specjalnych karteczkach. Odpusty zupełne – związane z nawiedzeniem cmentarza, byciem w stanie łaski uświęcającej, modlitwą za zmarłych. Możemy w ten sposób, korzystając z duchowego dziedzictwa i miłosierdzia Kościoła ofiarować je za naszych zmarłych i pomóc tym, którzy nie stanęli jeszcze przed obliczem Boga w radości życia wiecznego. Modlitwy „za dusze w czyśćcu cierpiące” mają duże znacznie choć nie wiemy, które dusze bardziej tych modlitw potrzebują, które mniej. Na pewno nie pójdą one na marne. Zaangażowanie modlitewne żywych wspomaga potrzebujących zmarłych. Jesteśmy jedną, wielką wspólnotą Kościoła, która o sobie pamięta.
A symbolika zewnętrzna, materialna naszej pamięci o zmarłych? Przynosimy na groby kwiaty, zapalamy znicze.
Zarówno paląca się świeca, jak i kwiaty to taki symbol pamięci i obcowania ze zmarłymi. Możemy się spotkać także z innymi obyczajami dotyczącymi łączności i obcowania „z tamtym światem”. Czy w prawosławiu, czy na cmentarzach muzułmańskich istnieje zwyczaj pozostawiania posiłku dla zmarłych. Wedle tradycji na grobach zostawia się pieczywo, suszone owoce, jajka czy inne potrawy, tak aby dusze mogły się posilić. Na Śląsku na przykład zostawiano specjalne „posiłki dla zmarłych” na parapetach albo w gankach domów. Trzeba na takie zjawiska spojrzeć historycznie – to też jest materialny przejaw chęci kontaktu duchowego ze światem zmarłych. Wyraz troski, jedności i łączności z tamtym światem.
Podobnie jest z obecnymi po dziś dzień w niektórych kulturach, ucztami odbywającymi się na grobach. W Kościele Katolickim echem tych obyczajów są tzw. „stypy”, czyli przyjęcia organizowane po pogrzebie, na których spotyka się rodzina i znajomi zmarłego. To takie trochę przedłużenie uroczystości w kościele, obrzędów liturgicznych na cmentarzu. Świętowanie ze sobą wspominając zmarłego, który jest obok nas, choć w innym wymiarze.
A kultura uczt, biesiadowania ze zmarłymi bierze się z czasów starożytnych różnych ludów. Choćby Etruskowie, którzy w XI w p.Ch. żyli na terenach dzisiejszej Toskanii, którzy dali podstawy kultury i cywilizacji Rzymianom, mieli wielki kult dla zmarłych. Do dziś istnieją tysiące starożytnych, wielokondygnacyjnych grobowców etruskich, w których budowano także specjalne „sale biesiadne, restauracyjne”, gdzie odbywały się przyjęcia na cześć zmarłych.
Współczesne pogańskie zwyczaje, choćby zabawa z okazji Halloween, także są wyrazem łączności i jedności z tamtym światem?
Halloween ma wspólną przestrzeń z dniem Wszystkich Świętych. Jest to tajemnica śmierci, refleksji „co po życiu?” a także obawa przed tym, co nieznane, intrygujące. To jedyny element, który łączy te dwa rodzaje przeżywania tajemnicy śmierci. Chrześcijaństwo, oraz inne religie „ucywilizowały” śmierć. I nadały temu wydarzeniu aspekt religijny a ateizm sprawił, że wytworzono rodzaj pogańskich obrzędów odbywających się w tajemniczej, często krwawej i makabrycznej scenerii. Wytworzono niejako rodzaj świeckiego świętowania, traktowanego jako zabawa. Jeżeli nie ma wiary, nie ma zrozumienia tajemnicy zbawienia i odkupienia, życia wiecznego, to powstaje pustka i lęk przed śmiercią. Pustka zostaje zapełniona treścią makabrycznej zabawy, niejako oswajającej zjawisko śmierci.
Dla nas chrześcijan treścią jest życie i śmierć w tajemnicy zbawienia. Męka, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa to najlepsza perspektywa przeżywania tak ważnej tajemnicy, jaką jest tajemnica śmierci.
Odpowiedzią na te współczesne pogańskie obyczaje powinna być zaduma Kościoła, modlitwa wypominkowa, odpusty, nawiedzenie cmentarzy, spotkanie się z bliskimi i często z samym sobą oraz szukanie odpowiedzi na pytanie jak pięknie żyć i pięknie umierać. To istota uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego.
Rozmawiała Katarzyna Dominiak
Witold Kawecki CSsR – profesor w zakresie teologii kultury i mediów, kierownik katedry „Komunikacji kulturowej i artystycznej” UKSW. Pisarz i człowiek mediów, dziennikarz i kulturoznawca, autor 35 książek i setek artykułów, w tym bestsellerów Tajemnice Caravaggia(2019), Toskania jakiej nie znacie(2021), Rzym moje miasto(2022) i Podróze po Włoszech z Artemizją Gentileschi (2024). Współpracownik wielu stacji radiowo-telewizyjnych. Ekspert Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Kilkukrotny laureat Feniksa w tym „Feniksa Specjalnego” 2024. Wiceprezes Stowarzyszenia Komunikacji Społecznej „Signis Polska”. Zajmuje się kulturą wizualną, komunikacją medialno-kulturową, kulturą polityczną i teologią wizualną.