„Wnętrze katedry w Mediolanie” można oglądać na wystawie Kordegardy Galerii Narodowego Centrum Kultury. Jest to jedno z najważniejszych dzieł w dorobku Marcina Zaleskiego. O tym, dlaczego jest wyjątkowe mówi ks. dr hab. Janusz Nowiński.
Dzieło najwybitniejszego polskiego wedutysty XIX wieku prezentowane jest w ramach wystawy Utracone/Odzyskane, która prezentuje cenne dzieła zaginione w czasie II wojny światowej. Jak mówi ks. dr hab. Janusz Nowiński z Instytutu Historii Sztuki UKSW, to wielkie szczęście, że ten obraz wrócił. – Musimy pamiętać, że podczas drugiej wojny światowej, po powstaniu warszawskim, zbiory Muzeum Narodowego zostały rozkradzione, rozproszone. W tej chwili poszukujemy 100 obrazów Marcina Zaleskiego – wskazuje.
Jak zaznacza historyk sztuki, obraz ten jest ważny właśnie ze względu na to, iż jest jednym z pierwszych dojrzałych dzieł tego artysty. Ważne jest wspomnienie, że Zaleski był samoukiem czemu błędnie zaprzeczają niektóre z późniejszych biografii malarza. Jego pierwszym zetknięciem ze sztuką było podjęcie terminu w zakładzie ramiarskim. Nieco później podjął pracę jako dekorator w Teatrze Narodowym. Praca ta pozwoliła młodemu artyście poznać techniki malarskie, co zaowocowało wkrótce docenioną przez środowisko wystawą prac autorskich.
– Na wniosek recenzentów młody Marcin Zaleski otrzymuje stypendium rządowe. Wyjeżdża z Warszawy, przez Paryż, przez Berlin, trafia do Italii. Obraz, o którym mówimy jest owocem jego stypendium – zauważa ks. Nowiński. Roczna podróż przyniosła obiecującemu twórcy doświadczenie twórczości wielkich włoskich wedutystów. Po powrocie do Warszawy Marcin Zaleski przedefiniowuje swoją twórczość i zaczyna pracę jako artysta sztalugowy.
– Obraz, o którym rozmawiamy jest właściwie pierwszym dobrze charakteryzującym te cechy jego twórczości, które będzie dalej rozwijał, które będą charakteryzowały Marcina Zaleskiego czyniąc go sławnym. Charakterystycznym zjawiskiem podkreślającym jego popularność jest fakt kradzieży jednego z jego obrazów z wystawy przez nieznanego wielbiciela jego twórczości – wspomina profesor.
W dziele wystawianym w ramach wystawy dostrzec można bardzo precyzyjne wykadrowanie, ukazujące Zaleskiego jako artystę, który doskonale opanował sztukę ujęć panoramicznych.
Zdaniem ks. Nowińskiego na uwagę zasługuje także ujęcie gry świateł padających do wnętrza przez okna kaplicy. – Zwróćmy uwagę, że na tym obrazie światło odbija się od posadzki i dopiero jako takie widzimy je odbite na sklepieniu. To sklepienie dzisiaj wygląda zgoła inaczej. W czasie regotyzacji wnętrza usunięto barokowe stiuki, tak że gdybyśmy chcieli porównać obraz Zaleskiego z dzisiejszą katedrą w Mediolanie mamy dokument wnętrza, które już dzisiaj w wielu momentach wygląda inaczej. Właśnie na tym polega specyfika sztuki Marcina Zaleskiego, że jest wiernym rejestratorem rzeczywistości architektonicznej.
Warto przypomnieć, że prace Marcina Zaleskiego jako wierny dokument były wykorzystywane w czasie odbudowy Warszawy po wojnie. Ciekawostką może być również fakt, że Zaleski w swych obrazach oprócz szkiców wykorzystywał również techniki fotograficzne, z którymi zapoznał się w trakcie wizyty w Paryżu.
Tym co smuci ks. dr hab. Janusza Nowińskiego jest natomiast fakt, że ostatnia wystawa prac artysty została zorganizowana jeszcze w latach osiemdziesiątych. Ma jednak nadzieję, że prezentacja w kordegardzie będzie ziarnem, które zainspiruje kolejną wystawę, aby na nowo przedstawić publiczności tego wybitnego malarza.