– Przyzwyczajeni do obcych rządów Polacy musieli nauczyć się traktować państwo jako własne, wypełniać obowiązki spoczywające na nich jako na obywatelach, a przy tym uświadomić sobie wartość przywiązania do ojczyzny, tradycji i imponderabiliów – mówi dr Adam Buława z Instytutu Historii Wydziału Nauk Historycznych UKSW.
Jaka jest historia świętowania odzyskania niepodległości po 1918 r.?
Po raz pierwszy miało ono miejsce 3 maja 1919 r., w rocznicę uchwalenia w 1791 r. Konstytucji. Obozowi piłsudczyków zależało natomiast, by świętować odzyskanie niepodległości 5 i 6 sierpnia w rocznicę wymarszu w 1914 r. Pierwszej Kompanii Kadrowej z krakowskich Oleandrów do Królestwa Polskiego.
Konserwatyści i zwolennicy Narodowej Demokracji proponowali z kolei świętowanie 7 października 1918 r. na pamiątkę proklamującej niepodległość Polski odezwy do narodu polskiego, wydanej przez emancypującą się stopniowo spod dyktatu zaborców, Radę Regencyjną. Nawiązywała ona do orędzia prezydenta Stanów Zjednoczonych Wilsona, w którym była mowa o powstaniu niepodległego państwa polskiego na terenach etnicznie polskich, z dostępem do morza. Socjaliści i ludowcy wskazywali zaś na 7 listopada 1918 r., jako datę powstania Tymczasowego Ludowego Rządu Republiki Polskiej Ignacego Daszyńskiego, zasłużonego dla sprawy polityka socjalistycznego z Galicji.
Ostatecznie jednak wybór padł na 11 listopada, datę przywołującą rozejm kończący Wielką Wojnę, a zarazem przejęcie władzy przez Józefa Piłsudskiego jako przybyłego do Warszawy męża opatrznościowego i euforię związaną z odzyskaniem suwerenności. I to pomimo głosów, że wybór tej daty stanowi zawłaszczenie idei niepodległości przez piłsudczyków. 11 listopada stał się dniem wolnym od pracy po zamachu majowym w 1926 roku, w roku 1932 od zajęć w szkołach, dopiero w 1937 r., po śmierci Piłsudskiego uznano ten dzień za oficjalne Święto Niepodległości. Obchody 11 listopada w II Rzeczpospolitej zdążyły się odbyć dwukrotnie, odgrywając ważną rolę dla zjednoczenia narodu w obliczu zagrożenia II wojną światową.
W latach okupacji jawne celebrowanie polskich świąt państwowych nie było możliwe. W roku 1940 prasa konspiracyjna wzywała, by 11 listopada bojkotować produkty niemieckiego monopolu, w tym alkoholu i papierosów, rezygnować z wyjść do kawiarni, kina czy teatru i pozostać w domu. Ducha w narodzie miały podtrzymywać przeprowadzane przed 11 listopada akcje małego sabotażu.
Namiastki uroczystości o charakterze patriotycznym odbywały się w kościołach, gdzie śpiewano pieśni religijne o podtekście wolnościowym. Dekorowano narodowymi barwami pomniki oraz wywieszano flagi. W Armii Krajowej o znaczeniu nadawanym Świętu Niepodległości świadczyły okolicznościowe zebrania związane z nadawaniem odznaczeń, odwiedzaniem mogił poległych i opieką roztaczaną nad ofiarami represji. Na emigracji w sojuszniczej Wielkiej Brytanii 11 listopada ograniczano się do nabożeństw religijnych dla uczczenia „wysiłków i ofiar Narodu”. Ze względu na kontestowanie obozu sanacyjnego bardziej celebrowano inne święta narodowe – 3 Maja i Święto Żołnierza 15 sierpnia.
W roku 1945 ustanowiono Narodowe Święto Odrodzenia, obchodzone 22 lipca, w rocznicę ogłoszenia manifestu PKWN, które miało zastąpić listopadowe święto. Jednak w kręgach opozycyjnych w latach 70. i 80., przy wsparciu Kościoła Katolickiego organizowano obchody, kończące się często represjami. W Krakowie reaktywowano nieoficjalnie Związek Legionistów Polskich, zaś metropolita kardynał Karol Wojtyła roztoczył nad upamiętnieniem prawdziwego odzyskania niepodległości „parasol ochronny”. Pod koniec lat 70. pochody uczestników okolicznościowych mszy św. w warszawskiej Katedrze Św. Jana udawały się pod Grób Nieznanego Żołnierza. W 1978 r. kilkadziesiąt osób aresztowano przed złożeniem wieńców i kwiatów. Szczególną wymowę zyskały wydarzenia rok późniejsze. Rozwieszono zaproszenia, rozdano śpiewniki, a bojówki Służby Bezpieczeństwa bezskutecznie usiłowały zablokować kilkutysięczną manifestację. Kilku mówców zostało skazanych na kilka miesięcy pozbawienia wolności, wszakże dzięki zachodnim rozgłośniom radiowym nadającym po polsku, manifestacja odbiła się szerokim echem w całej Polsce, stanowiąc jakby zapowiedź nachodzącego Karnawału Solidarności.
Władze komunistyczne za szczególnie niebezpieczne uważały przejawy odwoływania się do momentu odzyskania niepodległości, bo przypominały o sytuacji, w jakiej znalazła się Polska po 1945 r. Stąd staranie, by Polski Listopad przesłoniła rocznica rewolucji październikowej. Dopiero pod koniec lat 80. władze komunistyczne próbowały zdyskontować politycznie obchody, organizowane dotąd przez zwolenników tradycji niepodległościowej. W 70 rocznicę reaktywowania państwowości, kiedy na ulicach polskich miast ZOMO i SB atakowało manifestantów, na siedzibie KC PZPR zawisł transparent „1918-1988: Zawsze Polska”. Odbyło się uroczyste posiedzenie Sejmu, decydenci składali kwiaty na Grobie Nieznanego Żołnierza. Przywrócenie przez Sejm PRL Narodowego Święta Niepodległości 15 lutego 1989 r. uznawano za gest wobec opozycji, z którą prowadzono u progu III RP rozmowy.
Czy zatem 11 listopada został słusznie wybrany jako dzień Narodowego Święta Niepodległości?
To data szczególna ze względu na splot wydarzeń w dziejach naszego narodu, a przy tym w dziejach świata. 11 listopada 1918 r. we francuskim Compiègne został podpisany kończący I wojnę światową rozejm między państwami Ententy a Cesarstwem Niemieckim.
Tego samego dnia członkowie Polskiej Organizacji Wojskowej przy udziale mieszkańców Warszawy zaczęli rozbrajać niemieckich żołnierzy szykujących się do opuszczenia okupowanego Królestwa Polskiego. Również 11 listopada Rada Regencyjna, sprawująca tymczasową władzę najwyższą w Królestwie, utworzona we wrześniu 1917 r. przez Niemcy i Austro-Węgry, przekazała przybyłemu dzień wcześniej z więzienia w Magdeburgu Józefowi Piłsudskiemu, zwierzchnictwo nad powstającym wojskiem.
Dalej wypadki potoczyły się szybko. Nazajutrz Rada Regencyjna powierzyła Piłsudskiemu misję utworzenia rządu narodowego, a dwa dni później przekazała mu, jako Naczelnemu Dowódcy, całość władzy zwierzchniej w Królestwie Polskim. W wydanym tego dnia dekrecie Naczelny Dowódca wyznaczył na stanowisko „prezydenta ministrów” Republiki Polskiej Ignacego Daszyńskiego, zaś 16 listopada z Cytadeli Warszawskiej nadał drogą radiową nadał depeszę do rządów całego świata o „wznowieniu niepodległości i suwerenności Polski”. Nie pytał nikogo o zdanie. Opromieniony legendą oporu wobec każdego z zaborców, był w opinii całego społeczeństwa i wszystkich opcji politycznych, jedyną osobą, która w ówczesnych niezwykle skomplikowanych realiach mogła przejąć kierownictwo nad powstającym państwem. Rzeczpospolita po 123 latach odzyskiwała suwerenność. Niepodległość wieńczyła wysiłek wielu pokoleń Polaków, żeby, jak to ujął w słynnej pieśni Jan Pietrzak „Polska była Polską”.
Ta Polska stanowiła cel wielu dróg, którymi podążali nasi rodacy. Wśród nich, za wybitnym historykiem Stefanem Kieniewiczem można wskazać: ugodę z jednym z zaborców – przekonanie go, że w jego interesie będzie odbudowanie Polski, dyplomację – przekonanie mocarstw zachodnich o potrzebie odbudowy Polski oraz prowokowanie i wykorzystywanie zatargów z zaborcami. Poza tym opozycję legalną w obronie praw gwarantowanych konstytucyjnie lub traktatami międzynarodowymi, ideę legionową – formacje zbrojne u boku sojuszników, powstania zbrojne w kraju, rewolucję społeczną – dążenia do poprawy warunków egzystencji warstw niższych splecione zwykle z irredentą tj. ruchem niepodległościowym, wreszcie – pracę organiczną czyli aktywność pożyteczną dla kraju na niwie ekonomicznej, kulturalnej i oświatowej.
Państwo, które powstało, nie miało jednak ani konstytucji, do listopada 1918 r. jednego ośrodka władzy, przede wszystkim zaś nie posiadało i to do roku 1923 ostatecznie ustalonych granic.
15 listopada 1918 r. nastąpiła oficjalna zmiana nazwy państwa z Królestwo Polskie na Republika Polska. Wydano dekret o podstawach ustrojowych Republiki Polskiej i zarządzono wybory do Sejmu Ustawodawczego. 29 listopada Józef Piłsudski objął urząd Tymczasowego Naczelnika Państwa, co było nawiązaniem do czasów Insurekcji Kościuszkowskiej, kiedy polskie państwo walczyło o swoją niezawisłość. Tym razem po 123 latach wyłaniało się z odmętów niebytu.
Polacy zostali zaakceptowani w gronie zwycięzców I wojny światowej i dopuszczeni do negocjacji pokojowych w Paryżu. Dzięki Konferencji Wersalskiej potwierdzono ich niepodległość, a odbudowa polskiej państwowości uzyskała sankcję międzynarodową.
Zanim jednak II Rzeczpospolita zyskała ostateczny kształt, musiała stoczyć kilka wojen. Polska walczyła z Niemcami w Powstaniu Wielkopolskim i w trzech Powstaniach Śląskich, z Czechosłowacją na Śląsku Cieszyńskim, z Ukraińską Republiką Ludową o Galicję Wschodnią ze Lwowem, wreszcie z Rosją bolszewicką w wojnie zakończonej pokojem ryskim w marcu 1921 r. Po zakończeniu walk z Litwą o Sejneńszczyznę i Wileńszczyznę, 15 marca 1923 r. w Paryżu podpisano protokół do Traktatu Wersalskiego zatwierdzający ostatecznie wschodnią granicę Polski. Według słów ówczesnego premiera Władysława Sikorskiego Uchwała Rady Ambasadorów stanowiła „uwieńczenie dzieła wskrzeszenia Polski Niepodległej”.
Co było szczególnie trudne u początków odradzającego się państwa?
Zadanie scalenia trzech dawnych trzech zaborów było przedsięwzięciem karkołomnym. W każdym z nich obowiązywało inne prawo, inny język urzędowy, istniały różnice administracyjne, monetarne i komunikacyjne, także w mentalności oraz kulturze. Pamiętać trzeba o kwestiach etnicznych i wyznaniowych. Wojsko polskie było bitne, ideowe i nie najgorzej wyszkolone, ale nie wystarczająco uzbrojone. Obronić świeżo wywalczoną niepodległość miały siły zbrojne rekrutujące się z armii trzech państw zaborczych, jak również z dawnych legionów, Polskiej Organizacji Wojskowej i Błękitnej Armii Hallera.
Najtrudniejsze było zjednoczenie narodu, tak, aby myślał w kategoriach całego państwa. Ówcześni politycy, których słusznie nazywamy ojcami niepodległości potrafili się wznieść ponad podziały dla dobra Rzeczpospolitej, przekonani, ze gdy ojczyzna w potrzebie, należy odsunąć na bok „potępieńcze swary”. Z Piłsudskim rywalizował o „rząd dusz”. Roman Dmowski, kierujący Komitetem Narodowym Polskim, dzięki kompromisowi z Naczelnikiem reprezentował Polskę wraz z Ignacym Paderewskim na konferencji w Wersalu. To Roman Dmowski zainicjował powstanie Błękitnej Armii gen. Józefa Hallera – uznanej przez Ententę za „samodzielną, sojuszniczą i jedyną współwalczącą armię polską” – i obecnej podczas kończącej I Wojnę Światową defilady w Paryżu. Za sprawą Ignacego Paderewskiego, wybitnego pianisty i promotora narodowej sprawy, prezydent USA umieścił wśród postulatów kluczowego orędzia także ten dotyczący proklamowania niepodległego państwa polskiego. Ważną rolę w odradzającej się Polsce odegrali socjalista Ignacy Daszyński, który stanął na czele pierwszego ogólnokrajowego rządu, polityk ruchu ludowego Wincenty Witos inspirujący patriotyczne postawy mieszkańców wsi oraz Wojciech Korfanty, działacz z zaboru pruskiego w parlamencie niemieckim i dyktator III Powstania Śląskiego.
Jak Polska wykorzystała ten krótki czas niepodległości pomiędzy wojnami?
Chodziło o scalenie państwa. Kilka pokoleń Polaków przyzwyczajonych do obcych rządów musiało nauczyć się traktować państwo i jego władze jako własne, a przy tym uświadomić sobie obowiązki spoczywające na nich jako na obywatelach. W budowie rodzącej się państwowości przydatne okazały się zdolności organizacyjne wyrobione w czasach niewoli, istnienie różnych nurtów politycznych i łączący je, mimo różnic światopoglądowych, entuzjazm do pracy na rzecz Niepodległej. Stąd tak spektakularne inwestycje jak Centralny Okręg Przemysłowy czy port w Gdyni.
W II Rzeczpospolitej udało się wpoić społeczeństwu przywiązanie do ojczyzny, tradycji, do imponderabiliów. W dwudziestoleciu międzywojennym żołnierze mieli być nie tylko tymi, którzy bronią granic, ale przede wszystkim nosicielami najwyższych wartości. W II Rzeczpospolitej kapitalną rolę odegrało harcerstwo. Młodzież wzrastała w duchu obowiązku i służby Ojczyźnie. Hasło „Bóg, honor i Ojczyzna” nie było frazesem. Młodzi ludzie, wychowani przez kadrę świadomych wartości swojej pracy nauczycieli, okazali się doskonale przygotowani, by dać świadectwo patriotyzmu i bohaterstwa podczas II wojny światowej. Pamięć o ich odwadze i poświęceniu towarzyszyła Polakom przez noc komunizmu aż do ponownego odzyskania niepodległości.
Rozmawiała Joanna Herman
Dr Adam Buława, adiunkt w Instytucie Historii Wydziału Nauk Historycznych UKSW, jest historykiem wojskowości. Był dyrektorem Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie