– Dopóki istnieje wąski krąg specjalistów biegłych w znajomość języków klasycznych, dopóty mamy pewność, że nie straciliśmy łączności z fundamentami naszej kultury. Jeżeli odetniemy się od korzeni, podatni na manipulację, nie będziemy wiedzieli skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy – mówi filolog klasyczny dr Filip Doroszewski z UKSW.
Czy znajomość łaciny jest dziś przydatna jedynie prawnikom, lekarzom i duchownym? Czy w XXI wieku jest nam potrzebna wiedza o kolebce naszej cywilizacji – starożytnych Grecji i Rzymie?
Łacina pozostaje w kulturze europejskiej zakorzenionej w cywilizacji grecko-rzymskiej elementem niezbędnej formacji intelektualnej. Francuski filozof Rémi Brague napisał, że Europa jest Europą właśnie dlatego, że na przestrzeni wieków potrafiła wciąż na nowo i konsekwentnie powracać do rzymskiego modelu, na którym wyrosła. Zastanawiając się kim jesteśmy i skąd przychodzimy w sposób naturalny odwołujemy się do naszego dziedzictwa, którego nieodłączną częścią są języki klasyczne.
W czasach, w których powszechnie uczono łaciny i greki w szkołach, uczniowie czytali w oryginale Platona i Arystotelesa, Cycerona i tragików greckich. Obcowali z napisanymi w językach klasycznych dziełami geniuszy, których spojrzenie na kwestie piękna i dobra, prawa i moralności ukształtowało nasz krąg cywilizacyjny.
Nie jest możliwe ani potrzebne, żeby łacinę czy grekę znali dziś wszyscy. Dopóki jednak istnieje wąski krąg specjalistów biegłych w znajomości języków klasycznych, dopóty mamy pewność, że nie straciliśmy łączności z fundamentami naszej kultury. Bowiem nie tylko filologom klasycznym, teologom czy historykom starożytności, ale każdemu kto mieni się człowiekiem wykształconym, potrzebne są takie punkty odniesienia. Ta zakorzeniona w języku świadomość chroni nas przed zapędami rewolucjonistów, którzy chcą budować nowy wspaniały świat. O ile bowiem ewolucja oznacza postęp z zachowaniem łączności z tradycją, o tyle rewolucja zrywa z przeszłością, jest rodzajem choroby autoimmunologicznej społeczeństwa, z charakterystycznym wrogim nastawieniem do tego co już było. Dostęp do żywej tradycji pozwala nam odczytywać przeszłość w sposób nie przekłamany.
W starożytności stworzono szereg koncepcji, np. dotyczących państwa i obywateli, które nadal są decydujące dla naszego sposobu myślenia. Odkryte wówczas niezmienne prawdy o człowieku, nawet jeśli nie obowiązują dziś w tej samej postaci, wciąż mogą być punktem wyjścia do myślenia o współczesnym człowieku. Prawnicy nadal uczą się łacińskich paremii, tych sformułowanych w skondensowanej formie prawideł. One są pomostem łączącym starożytność ze współczesnością, bo mimo dzielących je paru tysięcy lat, te zasady nadal obowiązują.
Ostatnia próba przywrócenia łaciny do szkół spełzła na niczym.
W dwudziestoleciu międzywojennym nauka łaciny była czymś powszechnym, jeszcze do roku 1989 nie należała do rzadkości. Z czasem wypierana, bo zmienił się tzw. model kulturowy. Dziś jest to model utylitarny, nastawiony na praktyczne rozwiązania. Żeby obsługiwać komórkę czy być odbiorcą popkultury nie trzeba znać łaciny. Zresztą kultura popularna odwołuje się do kultury antycznej jedynie po to, by w atrakcyjnym kostiumie zakomunikować coś o sobie samej.
Przed kilkoma laty na jednym z bawarskich uniwersytetów, wykładowcy nieco zakłopotani mówili mi, że mają tylko dwustu studentów filologii klasycznej. To niemało, ale w Bawarii łacina nauczana jest w szkołach, zaś absolwenci studiów klasycznych mają zagwarantowaną pracę w szkołach. I to pomaga w utrzymywaniu sztafety pokoleń.
W dzisiejszych czasach łacina została sprowadzona do rangi języka specjalistycznego. Uczą się jej i posługują się nią biolodzy, prawnicy czy medycy. Język łaciński choć w niewielkim stopniu pozostał dla nich tym czym jest angielski, międzynarodowy środek porozumienia w handlu czy naukach ścisłych.
Natomiast w naukach humanistycznych troska o nauczanie języków klasycznych zanika. A przecież np. historyk literatury polskiej powinien znać język łaciński choćby w niewielkim stopniu, ponieważ łacina była konstytutywnym elementem naszego pisarstwa aż do końca XVIII wieku. Nie każdy wie, że Kochanowski jest znany poza Polską również dlatego, że wiele pisał po łacinie. Żeby rozumieć literaturę staropolską, ale i „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, i „Trylogię” Henryka Sienkiewicza, trzeba choć trochę znać łacinę. Trudno w ogóle zrozumieć literaturę polską bez łaciny. Dla Polaków jest ona od wieków kluczowym elementem kultury.
Jak bardzo oddaliliśmy się od czasów, w których łacina była językiem łączącym Europę?
To jasne, że nie przychodzą na świat ludzie, którzy od urodzenia mówią po łacinie, natomiast możemy wskazać nieprzerwaną tradycję używania łaciny do różnych celów w szeroko pojętej kulturze europejskiej. Po upadku cesarstwa rzymskiego przez wieki łacina była obecna w każdej niemal dziedzinie życia. Ludzie światli w całej Europie posługiwali się łaciną. Łacina była oficjalnym językiem Kościoła, po łacinie wykładano na uniwersytetach. W Polsce zaś istniała zaś szczególna maniera wtrącania makaronizmów, całych fraz po łacinie. Mówiono: Eques Polonus sum, Latine loquor czyli jestem polskim szlachcicem, mówię po łacinie. W odróżnieniu od autokratycznych tradycji wschodu czy absolutystycznych tradycji Zachodu, będące ewenementem europejskim polska demokracja szlachecka i kultura sarmacka, mają swój duchowy rodowód w rzymskiej kulturze republikańskiej. Kulturze pojmującej państwo jako obiekt wspólnej troski obywateli z całą jej aparaturą pojęciową – stworzoną rzecz jasna w języku łacińskim. Bardzo wiele terminologii związanej z prawem, religią i kościołem przyjęliśmy wprost z łaciny. Ten, kto jest w stanie odczytywać łacińskie inskrypcje umieszczone na murach starych miast, zna jego przeszłość.
Łacina rozbudza i kształtuje wyobraźnię językową, wywarła chociażby znaczący wpływ na sposób opisu gramatyki polskiej. Pomaga w nauce innych języków, zwłaszcza romańskich. Można nauczyć się ich co prawda bez znajomości łaciny, ale poznanie gramatyki łacińskiej gwarantuje znacznie głębsze zrozumienie ich struktury. Ponadto np. dla kogoś posługującego się na co dzień językiem angielskim znajomość łaciny jest wprowadzeniem w kategorie całkiem mu nieznane (jak np. system przypadków).
Kiedy przed dwoma laty rozmawialiśmy o działającym na UKSW kole naukowym Kalokagatia, którego jest Pan opiekunem, mówił Pan: „w czasach gdy studia stają się szkołą zawodową, my nawiązujemy do starej szkoły studiowania, która daje formację intelektualną i duchową”.
Jeszcze do niedawna celem humanistycznego szkolnictwa wyższego było formowanie możliwie wszechstronnie wykształconych absolwentów. W dzisiejszych czasach, gdy wszystko jest projektem biznesowym, także cele edukacji stały się znacznie bardziej utylitarne. Studia służące pogłębionej refleksji nad rzeczywistością są podejrzane, bo nie niosą obietnicy bezpośredniego zysku.
Jeśli jednak odetniemy się od korzeni, stracimy kontakt z dziedzictwem, którego elementami są łacina i greka, utracimy możliwość odwoływania się do źródeł naszej cywilizacji, nie będziemy wiedzieli skąd przychodzimy, dokąd zmierzamy. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że człowiek, który ma znikomą wiedzę o przeszłości jest podatny na manipulację. Łatwo można go omamić, wmówić mu wszystko. A stąd tylko krok do wegetacji kulturowej, bezrefleksyjnego kopiowania podsuwanych nam gotowych rozwiązań, bez względu na ich prawdziwą wartość.
Znany prawnik, ks. prof. Franciszek Longchamps de Berier napisał, że łacina to nie tylko język, ale także „zestaw pojęć i wyobrażeń” jakimi przez stulecia posługiwali się wykształceni ludzie Zachodu, co odróżniało naszą cywilizację od innych wielkich cywilizacji.
Często w obronie łaciny przywołuje się taki oto argument, że łacina jest szkołą myślenia, organizuje, porządkuje. Trudno oczywiście pominąć ten aspekt. Gramatyka łacińska jest uporządkowana, matematyczna. Ale to tylko mówienie o – oczywiście istotnej – formie, konstrukcji gramatyczno-składniowej, nadającej pewne ramy wypowiedziom czy służącej do myślenia o języku jako takim. Daleko większe znaczenie ma jednak treść, którą język łaciński ze sobą niesie. Samo dziedzictwo kulturowe związane językiem łacińskim. Myślę, że jego utrata byłaby ogromną stratą, prowadziłoby do skarlenia intelektualnego, duchowego. Nasza kultura jest ufundowana na kulturze grecko-rzymskiej, dlatego łacina jest także naszym językiem.
Rozmawiała Joanna Herman

Dr Filip Doroszewski – jest filologiem klasycznym, adiunktem na Wydziale Nauk Humanistycznych UKSW. Opiekuje się studenckim kołem naukowym filologów klasycznych Kalokagatia. W swoich badaniach naukowych zajmuje się rolą Dionizosa w antycznej refleksji religijnej, filozoficznej i politycznej. Bada również patrystyczną egzegezą Biblii, szczególnie w poezji późnoantycznej.