Pandemia jest największym naturalnym eksperymentem w dziejach ludzkości, który poszerzy wiedzę na temat adaptacji człowieka do długotrwałej izolacji społecznej–mówi prof. Jan F. Terelak, psycholog stresu ekstremalnego.
Panie Profesorze, wiosną tego roku wraz ze swoim zespołem przeprowadzał Pan szeroko zakrojone badania nad efektami psychologicznymi pandemii COVID-19. Jaki był zakres tych badań i co było ich przedmiotem?
Celem przeprowadzonych badań na różnych grupach społecznych było opisanie różnic indywidualnych w strategiach radzenia sobie ze stresem zagrożenia pandemii w dwóch fazach jej trwania w Polsce. Pierwsza faza badań (między 20 marca a 16 kwietnia), zbiegła się z ogłoszeniem stanu pandemii, zaś faza druga dotyczyła znoszenia ograniczeń (od 17 kwietnia do 3 maja). Badania były przeprowadzane online. Wyniki wskazują na istnienie istotnych statystycznie różnic w wybieranych przez ludzi strategiach radzenia sobie ze stresem pandemicznym. Różnice związane są również z oceną stanu zdrowia psychicznego Polaków w zależności od fazy epidemii w Polsce. Zebrane dane przygotowywane są do druku w anglojęzycznym czasopiśmie naukowym, a wcześniej były referowane przeze mnie w trakcie dyskusji panelowej podczas pierwszej ogólnopolskiej e-konferencji naukowej pt. „Doświadczanie pandemii COVID-19 w Polsce” zorganizowanej przez Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu 16 i 17 września.
Tematem izolacji społecznej zajął się Pan już dużo wcześniej w publikacji „Człowiek w sytuacjach ekstremalnych”. Opisując badanie izolacji polarników na Antarktydzie, znacznie poszerzył Pan wiedzę na temat izolacji społecznej w ogóle.
Na podstawie badań eksperymentalnych prowadzonych w warunkach laboratoryjnych oraz naturalnych – np. obserwacji zachowań rybaków na statkach dalekomorskich, marynarzy okrętów podwodnych, więźniów, astronautów i kosmonautów w długoterminowych lotach kosmicznych, polarników zimujących na Antarktydzie – wiemy, że izolacja socjalna wraz z czasem jej trwania jest coraz trudniejszym doświadczeniem. Świadczą o tym reakcje w postaci zmienności nastroju, stanów apatii i depresji, rozdrażnienia, spadku chęci do działania mimo nadmiaru wolnego czasu oraz zachowań agresywnych, jako sposobu na „zabicie” nudy i monotonii. Tego typu zaburzenia zachowania mają charakter adaptacyjny do zupełnie nowej sytuacji życiowej i są reakcją na stres.
Czy możemy powiedzieć, że epidemia COVID-19 jest sytuacją ekstremalną?
Dotychczasowe doświadczenia z długoterminową izolacją socjalną dotyczyły małych grup, które realizowane zadania w warunkach stresu, niekiedy ekstremalnego, traktowały jako wyzwanie do pokonania. Stresogenność izolacji socjalnej w formie uwięzienia znana była przeszłości jako kara, nazywana niekiedy eufemistycznie jako „metoda edukacyjna” skazańców. Tymczasem globalne rozmiary pandemii COVID-19 przekraczają wszelkie wyobrażenia ludzkości w dotychczasowej historii homo sapiens. Sytuację ekstremalną definiuje brak wzorców zachowania i doświadczenia w tej kwestii zarówno u polityków jak i obywateli na całym świecie. W efekcie dochodzi do sytuacji, że pandemią zarządzają ludzie niekompetentni – niekoniecznie z własnej winy.
Czy to oznacza, że nie jesteśmy przygotowani do „zarządzania pandemią”?
Doświadczenia zdobyte w historii różnych epidemii na świecie miały zwykle charakter lokalny i przypadały na okresy małej labilności społeczeństw. Nieco bardziej konkretną wiedzę na temat częściowej pandemii w latach 2003-2004 związanej z SARS COV-1 na terenie Chin i Kanady, wykorzystano w czasie pandemii COVID-19 w Chinach. W Państwie Środka udało się znacznie ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa poza zlokalizowane źródła zakażeń, dzięki ścisłej izolacji socjalnej. Jednakże brak decyzji o ograniczeniu pasażerskiego lotnictwa o zasięgu globalnym, stworzył warunki do przenoszeniu koronawirusa na wszystkie kontynenty świata. To spowodowało ekstremalną sytuację stresową związaną z zagrożeniem życia wielu milionów ludzi. Jedno jest pewne: pandemia nikogo nie stygmatyzuje bez względu na przynależność narodową, polityczną czy religijną. Nastała nowa epoka prawdziwej demokracji globalnej. Tymczasem większość ludzi rozczula się nad utratą dotychczasowego komfortu życia, który stał się współczesnym mitem i celem egzystencjalnym, co znacznie utrudnia walkę z pandemią.
Co wiemy o reakcjach ludzi na długoterminową izolację socjalną w świetle badań naukowych i do czego ta wiedza może być przydatna w bliższej lub dalszej przyszłości?
Z badań, dotyczących reakcji psychicznych na zagrożenia COVID-19 jakie wiosną, w pierwszej fazie pandemii przeprowadził kierowany przeze mnie zespół, wynika między innymi, że objawy lękowe przed nierozpoznanym zagrożeniem były powszechne. Jest to typowa reakcja na nowe wyzwania. W kolejnych tygodniach poziom lęku malał, przeradzając się w reakcje frustracyjne, związane z nakazaną izolacją socjalną. Poza rozdrażnieniem i zmiennością nastroju zaczęły pojawiać się reakcje zaprzeczania rzeczywistości według znanej potocznie zasady: „nie taki diabeł straszny jak go malują”. Przykładem takiego zaprzeczania niewidzialnego bezpośrednio zagrożenia może być wywiad przeprowadzony przez pewną brytyjską dziennikarkę ze starszą panią, która po katastrofie w Czarnobylu nie pozwoliła się ewakuować ze swoim dobytkiem w bezpieczne miejsce, z daleka od elektrowni jądrowej. Gdy dziennikarka chciała poznać powody, dlaczego starsza pani nie boi się zabójczego promieniowania jonizującego z reaktora atomowego, odpowiedziała rozbrajająco: „A widział to kto?” Tak więc reakcja zaprzeczania zagrożeniu jest częsta wtedy, gdy zagrożenie jest potencjalne i niedostępne bezpośrednio dla poznania zmysłowego, wymaga antycypacji na poziomie myślenia abstrakcyjnego i dedukcyjnego. Część osób tzw. antykowidowców , wbrew logice, stosuje te reakcje zaprzeczania w mediach społecznościowych. Są to ludzie, którzy demonstracyjnie nie noszą maseczek. Są też inne grupy, które nie uznają autorytetów naukowych, ale boją się kary pieniężnej i noszą maseczki pod brodą. Jest to zgodne z paradygmatem filozoficznym starożytnego filozofa Platona, który w swym wiekopomnym dziele pt. „Państwo” stwierdził jednoznacznie, że „obywatele są różni”.
Co możemy zrobić by zmniejszyć potencjalnie negatywne efekty izolacji? Może powinniśmy przestać śledzić doniesienia medialne na temat liczb zachorowań czy zgonów?
Negatywne efekty izolacji zmieniają się wraz z przedłużającym się czasem jej trwania. Zgodnie z moimi badaniami prowadzonymi na Antarktydzie, dotyczącymi długotrwałej izolacji socjalnej i opisanym naukowo tzw. syndromem zimowników antarktycznych, trzecia faza izolacji, zwana w literaturze „fazą ¾”, charakteryzuje się u jednych osób stanami apatii i depresji, a u innych ujawnia w formie zachowań agresywnych pod różnymi postaciami – werbalną czy fizyczną. Jak wynika z badań epidemii koronawirusa z lat 2003-2004, agresja w tej fazie przejawia się w formie stygmatyzacji pracowników medycznych, którzy rzekomo są odpowiedzialni za wszystkie nieszczęścia tego świata. Takie podejście kulturowo ma charakter atawistyczny, znany w historii naszej cywilizacji jako „poszukiwanie kozła ofiarnego”. Zachowania te przybierają niekiedy charakter masowy w postaci zorganizowanych protestów ulicznych przeciwko władzy ogłaszającej lockdown.
Jak zatem zmniejszyć potencjalnie negatywne efekty izolacji?
Nie ma na to prostej odpowiedzi, gdyż nie mamy tylko do czynienia ze zjawiskiem izolacji socjalnej, ale także z potencjalnym zagrożeniem życia. Ta pierwsza sprawa jest prostsza, bo wystarczy poprzez świat wirtualny dostarczyć dużo różnorodnych bodźców, by wytrącić nas z marazmu i monotonii. W tym zakresie pojawia się w mediach ciągle wiele skutecznych pomysłów kulturalnych, sportowych i rozrywkowych. Gorzej jest z budowaniem nowej świadomości, że nie odpowiadamy tylko za siebie, lecz jesteśmy współodpowiedzialni za inne, mało znane bądź anonimowe osoby. Trudno jest takie zachowania prospołeczne wywołać, gdy znakiem czasu jest edukacja, która preferuje zachowania hedonistyczne – komfort, i rywalizacyjne – biznes. Odwoływanie się do przyzwoitości i motywacji prospołecznych dotyczy tylko części populacji ludzkiej, o czym świadczy fakt, że odwoływanie się do heroizmu służby zdrowia u części ludzi wywołuje agresję, a u innych oziębłość. W tej sytuacji śledzenie codziennych doniesień medialnych na temat liczb zachorowań czy zgonów, jest newsem, który nawet osobom wykształconym nie pomógł w rozstrzygnięciu dylematu: wolność osobista versus zagrożenie życia. Refleksja przychodzi zwykle zbyt późno, gdy opadną emocję i popatrzymy na to samo zdarzenie z pewnej perspektywy wyceny kosztów i strat, zwłaszcza osobistych lub bliskich nam osób.
Czy nauka potrafi określić czas, jaki człowiek jest w stanie wytrzymać w warunkach ekstremalnych?
Nauka na obecnym etapie zbierania wiedzy z eksperymentów naukowych i obserwacji w warunkach naturalnych nie jest w stanie określić precyzyjnie przedział czasu, w którym człowiek jest w stanie wytrzymać w warunkach ekstremalnych. Wiadomo już wiele na temat wpływu 2-3 letniej izolacji socjalnej małych grup zadaniowych, wysoko motywowanych zawodowo, co opisuję w formie narracyjnej w książce pt. „Syndrom zimowników antarktycznych”, która niebawem ukaże się w wydawnictwie naukowym UKSW. Obecna pandemia jest największym eksperymentem naturalnym, która poszerzy dotychczasową wiedzę na temat możliwości adaptacyjnych człowieka do nienaturalnych dla jego mózgu warunków długotrwałej izolacji socjalnej i deprywacji sensorycznej. Jak długo mózg ludzki wytrzyma „głód zmysłów”? Tego nie wie nikt. Wiemy jednak już na pewno, że marzenia o długotrwałych lotach kosmicznych i kolonizowaniu innych planet nie będą się wiązały z komfortem. To permanentne przebywanie w mikroizolacji strojów i o wiele groźniejszy przeciwnik dla człowieka w kosmosie niż koronawirus na ziemi, to śmiertelne promieniowanie kosmiczne.
Może zatem człowiek powinien ze swoimi oczekiwaniami względem świata „zejść na ziemię”?
Doświadczenie z obecnej pandemii może ostudzić nasze nadmierne zamiary w poszukiwaniu przygody w kosmosie. Może być do tego przydatny aforyzm wielkiego francuskiego matematyka i filozofa Blaise’ra Pascala, według którego marzenia w swoim subiektywizmie są „pierwszym wichrzycielem rozumu”.
Bardziej szczegółowe rozważania na temat związków izolacji socjalnej z eksploracją kosmosu przedstawiam w przygotowywanej do druku książce w wersji anglojęzycznej i polskiej (pt. „Effects of Extremely Social Isolation: Perspective of space psychology” (Efekty ekstremalnej izolacji socjalnej. Perspektywa psychologii kosmicznej).
Rozmawiała Małgorzata Jendryczka
Prof. dr. hab. Jan Felicjan Terelak – psycholog stresu ekstremalnego, specjalista psychologii pracy i zarządzania. Członek European Association for Aviation Psychology, International Association Appilied Millitary Psychology, Komitetu Badań Kosmicznych i Satelitarnych oraz Komitetu Ergonomii PAN. Pierwszy polski psycholog kosmiczny wykonujący badania eksperymentalne na kosmonautach na Stacji Kosmicznej oraz jeden z czterech psychologów na świecie w XX wieku, który zimował na Antarktyce, prowadząc badania na Stacji PAN im. Henryka Arctowskiego w ramach eksperymentu naturalnego nad skutkami psychologicznymi długotrwałej izolacji socjalnej.